|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Madziafaka
Administrator
Dołączył: 18 Kwi 2008
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Madryt Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:31, 22 Maj 2008 Temat postu: "Wish You Were" by Mada |
|
|
moje opowiadanko. Dopiero je zaczęłam dziś, ale mam nadzieję, że nie porzucę go za szybko.
„Twoja wiara była silna
Lecz potrzebowałeś dowodu,
Ujrzałeś ją kąpiącą się na dachu.
Jej piękno w świetle księżyca przechodziło przez Ciebie.
Ona przywiązała Cię do krzesła,
Zniszczyła Twój tron,
Ścięła Twoje włosy,
A z Twoich ust wydobyła Alleluja.”
Nieraz, kiedy zamykał oczy widział ogród, w którym spędził swoje dzieciństwo. Wysokie wrzosy, płaczące wierzby, a pośród nich mała ławeczka z drewna, połamana, stała jak gdyby czas zatrzymał się wokół niej na zawsze. Tak bardzo lubił przesiadywać tam latem, że zapamiętał każdy szczegół z tego pejzażu i w chwilach zwątpienia i smutku, przywoływał w pamięci obraz swojej beztroski.
Dziś miał 25 lat, a świat jaki zostawił w małej wiosce, odszedł wraz z śmiercią jego matki. Uciekł do świata, który go nie chciał. Walczył i obecnie miał wszystko, czego każdy pragnie. Na pozór. Jego praca go nie satysfakcjonowała. Bycie maklerem i przesiadywanie w biurze nie pasowało do jego romantycznej duszy. Kochał poezję i sztukę. Mieszkał w dużym mieszkaniu, z okien którego widział panorame Los Angeles. Brudnego, okrutnego miasta, które odcisnęło na nim swe piętno. Miał dziewczynę, wkrótce mieli się pobrać. Ona rządziła całym jego życiem, dyktowała warunki i musiał spełniac je w obawie przed samotnością. Tak naprawdę, to nie kochał jej prawdziwie, ale nikt nigdy nie kochał go tak jak matka, myślał, że powinno tak być. Nie spotykał szcześliwych ludzi. Ale nie narzekał, uważał się za szczęśliwca. Ludzie zazdrościli mu. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest mu źle.
Ale pewnego dnia spotkał ją i nic nigdy nie było już takie same…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
chim
Modek
Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:11, 28 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
dalej proszę. i też mam nadzieję że to będzie raczej epopeja, jak kiedyś california
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madziafaka
Administrator
Dołączył: 18 Kwi 2008
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Madryt Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:08, 28 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
ano będzie bedzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
papug
Fan
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: dom wariatów
|
Wysłany: Pią 1:28, 13 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Madziu, tęskniłam za tym. nie każ mi znów. pisz dalej ;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madziafaka
Administrator
Dołączył: 18 Kwi 2008
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Madryt Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:35, 19 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
„Może byłem tutaj przedtem,
Znam to miejsce,
Chodziłem po tej podłodze,
Żyłem samotnie nim poznałem ciebie.
Widziałem twoją flagę na marmurowym łuku
Miłość to nie marsz zwycięstwa
To zimne i pęknięte Alleluja.”
Matt jak zwykle rano poszedł do biura dopilnować, by dokumenty, jakie wypełnił wczoraj były wysłane na czas. Dzień zapowiadał się słonecznie, jak każdy, ale głęboko w środku poczuł, że ten jest inni niż poprzednie. Gdy tylko przekroczył próg swojego biura i rzucił swoje rzeczy w kąt, zadzwonił telefon.
-Panie Lanscher, dzwoni narzeczona. Mam ją połączyć?
-Tak, Iwette, łącz.
-Matthew? Cześć, tu Julia. Dzwonię, bo w kościele chcą akt Twojego chrztu, ale nie wiedzą, gdzie byłeś chrzczony. Bo byłeś, prawda Matt?
-Tak. Hampshire, koło Camford. Spróbuj znaleźć adres przez Google. Tam jest tylko jedna parafia, jeśli istnieje nadal…
-Będę szukać. Jakby co to będziesz musiał tam jechać. Całuję, pa.
Przez ułamek sekundy chciał, by nie znalazła adresu, ale potem przebiegła mu przez głowę myśl o ławeczce i drzewach, wspomnieniach czasów, o których zapomniał. Nie był gotowy na powrót.
Dopiero pod wieczór poczuł chęć na spacer i przemyślenie tych spraw. Ogarniał go strach na myśl o spotkaniu ludzi, których nie widział 15 lat. Wiedział, że tam jest lepiej, beztrosko. Pasował tam jak klucz do zamka, ale przeprowadził się ze względu na ojca, który wolał szarość dnia od piękna poranka. Wkrótce stracili kontakt i został całkiem sam. Tam była część jego serca, nie mógł tak po prostu wrócić. Ale przecież od tego zależał ślub z Julią. Rozejrzał się w koło. Drzewa, które traciły liście, sztucznie sadzone kwiaty. Nie, zdecydowanie tu nie pasował.
Kiedy dotarł do restauracji, gdzie umówił się z Julią, był mocno spóźniony. Siedziała przy stoliku, bez wyrazu i spoglądała nerwowo na zegarek.
-Spóźniłeś się! Myślisz, że to zabawne? Cóż, mnie to nie śmieszy. Musiałam czekać 10 minut, aż łaskawie przyjdziesz! Myślałam, że nie przybędziesz.
-Dobrze. –przytaknął jakby nie słyszał jej tonu.-Co z aktem?
-Nie ma. Pewnie to jakaś pipiduwa, bo nie mają strony w sieci. Trudno, pojedziesz tam.
-Julia, to konieczne?- spytał, po czym widząc jej minę, przytaknął.-No dobrze… Pojutrze pojadę.
W piątek był spakowany i gotowy do drogi. Rozejrzał się po całym pokoju, jakby chciał zapamiętać go na pamięć. Przed domem stała jedynie taksówka. Czego się spodziewał? Że Julia przybędzie go pożegnać, zobaczyć przed odjazdem. Łudził się, tak jak robił to każdego dnia, myśląc o byciu szczęśliwym. Wsiadł to taksówki i zamknął oczy. Przed nim 2 godziny samolotem, potem autobus. Nie, przed nim było coś dziwnego, nieznanego. Tego bał się najbardziej.
Zanim zdał sobie sprawę był już w Hampshire. Miasto nie zmieniło się bardzo. Co prawda, unowocześniono je, zbudowano nowe domy, ulice, sklepy, ale wciąż czuć było ten niespotykany nigdzie indziej czar, który przyciągał turystów. Było tam spokojnie, choć ruchliwie. Kościół rozbudowano, ale pozostawiono marmurowe obicia i podłogi. Wejście było zamknięte, z małych okienek bocznych widział jego wnętrze. Wspomnienia wracały, choć były one przyjemne i kojące. Postanowił wrócić tu później. Pozostawała kwestia noclegu. Porozglądał się po okolicy. Zobaczył w oddali dom, w którym mieszkał kiedyś burmistrz. Poszedł w jego kierunku i mocno zapukał do drewnianych drzwi. Po chwili otworzył mu starszy mężczyzna o ostrych rysach twarzy i sokolim wzroku. Mógł mieć może 56 lat. Matt od razu go poznał.
-Pan Smith? To ja, Matthew Lansher. Mieszkałem w domku nad rzeką z moją matką 15 lat temu… Pamięta mnie pan?
Staruszek przyjrzał się gościowi bardzo uważnie. Jego wyraz twarzy nie zdradzał uczuć, ani dobrego serca mężczyzny. Odchrząknął:
-Chłopcze, nie zmieniłeś się przez te lata. Tylko podrosłeś i wymężniałeś. Co cię tu sprowadza po tylu latach? Podobno zrobiłeś karierę w wielkim mieście.
-Ja… Chciałem odwiedzić to miejsce od dawna, ale boję się, że zbyt mocno się przywiążę z nim i nie wrócę. Potrzebuję pare spraw tu załatwić. Jestem tu na kilka dni. Właściwie to szukam noclegu…
-Jesteś tu zawsze mile widziany. Właściwie to dom niedaleko ogrodów Twojej mamy jest wolny.
-…Nasz dom?- spytał jakby ze strachem.
-Tak. Odnowił go nowy lokator, potem wyjechał i sprzedał. Wygląda zupełnie inaczej, jest przebudowany, ale wciąż tak samo piękny jak kiedyś. Możesz tam iść. Mam klucze w kredensie…. –Po chwili mężczyzna wrócił.- Wspaniale, że nas odwiedziłeś. Każdemu należy się pare dni odpoczynku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|